Daniel Pliński chciałby grać do 40-tki

W rozmowie z Agatą Kołacz na łamach serwisu SportoweFakty.pl Daniel Pliński, środkowy Cerrad Czarnych Radom, tłumaczy dlaczego mimo 37 lat po skończonym sezonie halowym zdecydował się na grę na plaży. Opowiada także o doświadczeniach w pracy z Raulem Lozano.

 

Praktycznie całe wakacje rozegrałeś na plaży. Nie potrzebowałeś odpoczynku od siatkówki?

W międzyczasie odpoczywałem, chociaż faktycznie w tym sezonie plażowym sporo się ruszałem. Razem z Marcinem Wiką trenowaliśmy i w Radomiu, i w Pucku, dzięki czemu wzięliśmy udział w kilku turniejach w całej Polsce. W niektórych pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony, w innych wypadliśmy trochę gorzej, ale najważniejsze, że miałem możliwość bycia aktywnym. To wszystko dzięki naszym sponsorom - firmom: Administrator, Cerrad, Espadon, Centrum Elektryczne Ania, Division B-2. Bez ich wsparcia nasze występy nie byłyby możliwe.

 

 Rozpoczynasz drugi sezon w Cerrad Czarnych Radom. Przyzwyczaiłeś się już do klubu, miasta?

Radom jako miasto bardzo mi się podoba, świetnie się tu mieszka nie tylko mi, ale i całej mojej rodzinie. Bez wątpienia w Radomiu jest dobry klimat dla siatkówki, dlatego cieszymy się, że zaczęły się treningi i mogliśmy tutaj wrócić.



Gdy grałeś w PGE Skrze Bełchatów, miałeś pseudonim "Papa Plina". Czy w Radomiu ktoś w ogóle do ciebie mówi w ten sposób?

Coraz częściej się to zdarza, choć faktycznie w Skrze Bełchatów było to bardzo popularne. Z pewnością dlatego, że grałem tam aż siedem lat.

 

Kiedy w 2005 r. Raul Lozano rozpoczynał pracę w Polsce, powołał cię do reprezentacji, a trzeba przypomnieć, że nie byłeś wtedy najmłodszym zawodnikiem...

Tak, w momencie debiutu w kadrze miałem 27 lat. To bardzo późno, ale dzisiaj mam 37 lat i wciąż gram w siatkówkę. Wcześniej trenerzy mnie nie widzieli w reprezentacji, to Raul Lozano dał mi szansę. Przy nim zrobiłem największe postępy.

 

Nie uważasz, że w pewnym sensie historia zatoczyła koło? Teraz Raul Lozano będzie twoim trenerem w klubie.

Faktycznie, bo spotykamy się siedmiu latach, a właśnie tyle lat grałem w Skrze Bełchatów. Wcześniej z Robertem Pryglem i Wojciechem Stępniem pracowało nam się bardzo dobrze, zresztą ja nigdy nie miałem problemów ze szkoleniowcami, zawsze się dogadywałem. Nigdy się nie bałem ciężkiej pracy na treningach, a wiem, że z Raulem Lozano na taką pracę się trzeba przygotować. Ale będzie to mądra praca, nie ma wątpliwości, że pod okiem Argentyńczyka wszyscy się rozwiną. Gdy w 2005 r. objął funkcję szkoleniowca reprezentacji, to za jego sprawą zrobiła ona ogromny jakościowy krok do przodu. To Raul Lozano nauczył wszystkich, że jeśli się chce czynić postępy, trzeba mieć dostęp do najlepszego sprzętu czy siłowni. Dzięki temu mogliśmy się skoncentrować wyłącznie na ciężkich treningach.


Przeczytaj cały wywiad